wtorek, 7 lutego 2017

Wielki błekit w Zatoce Świń


Nadszedł dzień, w którym Mimy postawiły swoje stópki nad Zatoką Świń. Lepiej nawet, bo zanurzyły w niej swoje odwłoczki. Nastąpiła kompletna immersja.

Zatoka Świń
Mim zanurzony w Zatoce Świń

Zamieszkaliśmy w miejscowości Playa Giron. To właśnie tu nastąpiła inwazja kubańskich emigrantów, wspieranych przez USA, której celem było obalenie przedłużającej się rewolucji i rządów Fidela Castro. Atak zakończył się zwycięstwem Kuby, które do tej pory żywe jest w duchu narodu. Niektórzy mówią o tym wydarzeniu, jakby zdarzyło się wczoraj. W istocie coś w tym jest, bo niekiedy odnosi się wrażenie, że czas tutaj stanął. W każdym razie 1961 rok w historii Kuby zapisał się jako rok, w którym rewolucja pokonała imperialistyczne Stany Zjednoczone Ameryki.

Mimy jednak były tak bardzo zajęte eksplorowaniem otaczającej ich natury, że nawet nie zdołały odwiedzić Muzeum Playa Giron, które poświęcone jest temu zwycięstwu. A ponieważ w cenie mimowego lokum wynegocjowaliśmy również rowery, to dużo z nich korzystaliśmy, eksplorując tu i tam. Zawsze, kiedy wracaliśmy, to muzeum było już (jak na złość!) zamknięte. I szkoda, że nie udało nam się go zwiedzić, bo ponoć główną atrakcją są zakrwawione mundury. Mamy poczucie, że ominęło nas ważne doświadczenie historyczno-fizjologiczno-kulturowe.

Playa de los Cocos w Zatoce Świń
Zachód słońca na Playa de los Cocos

Sama plaża w Playa Giron jest paskudna, zasłonięta falochronem, ale zaraz obok jest inna - Playa de los Cocos - całkiem atrakcyjna. Mimy spędziły tu pierwszą noc po przyjeździe z Trynidadu. Kto chce zaoszczędzić i ma ze sobą namiot lub hamak, znajdzie tu miejsce dla siebie. Jest spokojnie, po zmierzchu praktycznie nikt się nie szwenda...

Tatatatam! Na owej plaży, nad Karaibskim Morzem, na Kubie, nastąpił debiut mimowego przenośnego domku. Nieodżałowany Domeyko już niestety nie istnieje. Zastąpił go Naturhike (ochrzczony Naturkiem) prosto z Chin. Mamy nadzieje, że będzie się dobrze sprawował. Na razie Mimy muszą popraktykować jego szybkie rozkładanie.

Playa de los Cocos z rana
Rozespany Mim na Playa de los Cocos
Mim w Naturhike (Naturku) na Playa de los Cocos

Playa de los Cocos to także ponoć dobre miejsce do pływania z maską. Mimom nie udało się tego zbadać, bo przez kilka dni było wietrznie i morze mocno pofalowane, więc się nie dało. Natomiast bardziej spokojna, nawet w wypadku gorszej pogody, cześć zatoki w kierunku miasteczka Playa Larga, obfituje w wiele wspaniałych miejsc do podziwiania tutejszej rafy koralowej.

My snorkowalismy sporo jakieś paręset metrów przed i za ośrodkiem w Punta Perdiz i było pięknie. Jednakże chyba lepszym miejscem jest baza nurkowa obok Cueva do los Peces! Ech, co tu pisać! Obydwa miejsca nadają się znakomicie do oglądania kolorowych rybek i koralowców.

Natomiast sama Cueva de los Peces to oczko wodne w głębi lądu, które jest zdecydowanie mniej słone. Dla tych, co maja lęk wysokości, snorkowanie w tym miejscu możne być co nieco dziwne, a nawet przerażające, gdyż pływa się tutaj w dziurze bez dna, ponad akwatycznymi mrocznymi trzewiami ziemi.

Mim nieopodal Punta Perdiz
Takie roślinki Mimy oglądały bujające się w wodzie

To właśnie w Zatoce Świń Mimy wykonały swojego pierwszego w życiu pełnego zanurzenia z butlami wypełnionymi tlenem, oczywiście przy asyście doświadczonego instruktora.

Za pierwszym razem Mimy jak bańki kołysały się w wodzie w okolicach Punta Perdiz. Doświadczenie było na tyle wciągające... pod wodę, że po dwóch dniach Mimy zanurkowały jeszcze raz nieopodal Cueva de los Peces. I tam było piękniej, choć może tylko nam się tak wydaje. Zapewne padliśmy ofiarą efektu "drugiego razu", kiedy jest się mniej zestresowanym i kiedy już nie trzeba aż tak bardzo skupiać się na sprzęcie oraz nawigowaniu. Można wtedy więcej korzystać z otaczającego podwodnego świata.

Za drugim razem zanurkowaliśmy dwa razy głębiej, bo na 16 metrów i mieliśmy okazje podziwiać wrak porośnięty koralami i zamieszkany przez przeróżnie kolorowe ryby. Wrak znajdował się na ścianie rafy koralowej, która coraz stromiej opadała w kilkusetmetrową otchłań. Aż się jednemu z Mimow chciało dalej w nią zanurzać, jednak trzeba było racjonalnie i z respektem podejść do nowo poznanego świata i na sygnał przewodnika posłusznie zawrócić. Może następnym razem będzie więcej, bardziej i głębiej? Tak czy siak Mimy jeszcze będą kręcić się w basenie Morza Karaibskiego, więc kto wie, a nuż poszukają okazji...?

Baza nurkowa Cueva de los Peces
Mim i jego kokos na plaży w Playa Larga

Przed wyjazdem z rejonu Zatoki Świń zawitaliśmy do Playa Larga. Tam napiliśmy się wody wprost z kokosa (jeden z Mimow ten płyn uwielbia i łyka go, gdy tylko może) serwowanej przez usłużnych panów na plaży. Zadowoleni, przeszliśmy może dwa kilometry wybrzeżem na wschód i znaleźliśmy ustronne miejsce na rozbicie namiotu. Miejsce - bardzo urocze, ale zaśmiecone. Niestety na Kubie, jak i w całej Latynoameryce, śmiecie są problemem. Powodem jest przede wszystkim brak świadomości ekologicznej. Programy edukacyjne w tym kierunku jeśli w ogóle, to są marginalne.

Zatoczka, którą odkryliśmy miała jednak zaletę. Była to oaza ptaków. I Mimy spędziłyby tam wspaniałą noc, gdyby nie rewolucje żołądkowe, które zmuszały jednego z nich na obcowanie z gryzącymi bestiami na zewnątrz moskitiery.

 Podróż Mimów można śledzić tu na mapie 

Nieopodal Playa Larga
Mim poza moskitiera. W dzień był w miarę bezpieczny;)
Jaszczurka z zawiniętym ogonkiem. Na Kubie jest ich cale mnóstwo i dzielnie zwalczają moskity
Copyright 2014-2020 by mal_chiste. All rights reserved.