piątek, 17 lutego 2017

Cygaro i miód

Tuż przed Hawaną Mimy postanowiły zawitać do wychwalanej i bardzo turystycznej Doliny Viñales. Miejsce to słynie z pięknych widoków oraz plantacji tytoniu. A że Mimy przez ponad dwa tygodnie pobytu na Kubie nie zapaliły ani jednego cygara, pomyślały, że zrobią to u źródła.

Mim puszcza dymka razem z Che

Do Viñales Mimy dotarły transportem kombinowanym, z nieplanowanym noclegiem w Artemisie. Artemisa najwidoczniej nie jest odwiedzana przez turystów i Mimy miały nie lada problem ze znalezieniem noclegu.

A że były bardzo głodne po wykonaniu swojego planu, czyli objechaniu Hawany szerokim łukiem, drugorzędnymi drogami... A że tyłeczki je bolały po rozklekotanych siedzeniach w równie nietrzymających się kupy autobusach... To najpierw sobie spoczęły oraz spokojnie zjadły. Dopiero, gdy noc nastała, zaczęły Mimy cokolwiek o łóżku myśleć.

Po wywiadzie z przypadkowo napotkanymi mieszkańcami Artemisy, błądzeniu i karkołomnych poszukiwaniach, udało im się znaleźć casa particular oznaczoną czerwoną kotwicą - znak, że jest przeznaczona dla Kubańczyków. Standard pokoju znacząco nie odbiegał od takiego dla turystów, a kosztował tylko 10 CUC. Szczęśliwe Mimy pozwoliły sobie na piwko z pokojowej lodówki.

Jak dotarły dnia następnego do Doliny Viñales, to przyznały, że faktycznie jest bardzo ładna. Nocleg można znaleźć już za 20 CUC (nigdzie na Kubie nie udało się Mimom zapłacić sztandarowego 25 CUC za pokój, co może, ale nie musi, oznaczać, że są całkiem sprawnymi negocjatorami:). Niestety na jedzeniu już za bardzo nie dało się przyoszczędzić, co skończyło się na diecie obfitującej w bułki z jajecznym wkładem, znanym na Kubie jako tortilla (rodzaj tłustego omleta). Takie kanapki, dostępne w budce nieopodal stacji benzynowej, drogie nie były.

Plantacja tytoniu w Viñales
Plantator tytoniu skręcający cygaro
Paczki z eko-cygarami

Mimy postanowiły zaszaleć i udały się na konną wycieczkę po dolinie. Generalnie jeden Mim bardzo chciał pobrykać na koniku. Nie pobrykał za bardzo, bo umiejętności jeździeckich mu brak, a konie były leniwe i semi-automatico (półautomatyczne), czyli dla takich ignorantów właśnie jak Mimy. W każdym razie tym ostatnim bardzo się podobało.

Niestety Mimy dały się naciągnąć i po fakcie uświadomiły sobie, iż nieco przepłaciły za powyższą przyjemność, i że właściwa cena to 15 CUC od Mima. Trafiły jednak na sprytniejszego od nich i poskutkowało to tym, że nie miały już pieniędzy na propine (napiwek) dla przewodnika. Ten był młody i raz po raz narzekał, jakie życie ma ciężkie, że nie ma smartfona, że dziecko na utrzymaniu...

Zanim jeszcze Mimy wsiadły na konie zostały zaprowadzone na plantacje tytoniu, gdzie im wyjaśniono jak się tytoń hoduje, suszy i przechowuje. Potem była prezentacja zwijania cygara i jego degustacja.

Najlepszy tytoń z doliny trafia do państwowych fabryk w stolicy, gdzie produkuje się cygara najlepszej klasy. Są na eksport. Około 10% zostaje w Viñales i plantatorzy wytwarzają tu, przede wszystkim na potrzeby turystyki, tzw. bio-cygara. Różnią się one od tych hawańskich, tym, że są zupełnie naturalne i bez konserwantów. Do ich klejenia, używa się miodu, dzięki czemu stają się bardzo aromatyczne. Ich trwałość jest jednak krótka, po dwóch latach nie nadają się do niczego.

To nie są mocne cygara. Przed zapaleniem można część, którą wkłada się do ust, zanurzyć w miodzie, samo palenie staje się wtedy czystą, słodko-dymną przyjemnością.

Oczywiście na koniec wszyscy chcieli Mimom jak najwięcej tych cygar sprzedać. Mimy się jednak nie dały. Jeden z nich przecież rzucił nałóg i nie chce ryzykować powrotu do niego.

Mim i półautomatyczne koniki dookoła
Mimy sprawdzają, czy cygarowy dym wpłynął na ich oddech
Mim i jego przewodnik

Na jednym z wycieczkowych przystanków Mimom próbowano sprzedać także kawę i eko-rum. Kawa do degustacji była całkiem OK, ale tylko OK. Natomiast rumu jako alkoholu wysokoprocentowego Mimy używają po podejrzanym jedzeniu do odkażenia żołądka i raczej nie potrzebują niczego wykwintnego do tego celu... Po za tym nie miały pieniędzy...

Potem poczłapały koniki ze swymi Mimami do jaskini w Valle del Silencio (która wcale nie była atrakcyjna i przypominała bardziej szczelinę na wylot) i mimo, że weszły do niej z własnymi latarkami, to chciano od nich po 2 CUC od osoby. "Chyba ich na tych plantacjach słonko przygrzało" - pomyślały Mimy - "bo przesadzają bardzo" - wypięły się i poszły sobie dalej.

Takie zachowanie wynikło z nabytej odporności na zagrywki Kubańczyków czyhających na portfele yumas. Generalnie są to ludzie mili, ale czasami przeginają. W takim turystycznym miejscu, jak Viñales, z głodu nikt nie przymiera. Wiedza Mimy, że na tej wyspie łatwo nie jest, ale widziały już w swoim życiu biedę totalniejszą i z takim zdzierstwem, jak na Kubie, nigdzie się jeszcze nie spotkały. Ale im się przecież należy... Kubańczykom... A turyści to milionerzy...

W połowie wycieczki atmosfera się odmieniła. Nie było już turystycznych punktów sprzedaży. Po prostu wędrowanie i to się Mimom bardzo podobało.

Un mogote - czyli specyficzna formacja skalna, którą można napotkać w Viñales
Tytoń. Selekcja i dobór jakości - to z tych roślinek zostaną wybrane najlepsze do kolejnego przesadzenia
Tak, tak... można jeszcze na świecie zobaczyć oranie pługiem, ciągniętym przez woły
Ech! Znowu do pracy
Dolina Viñales

Na drugi dzień po śniadaniu przespacerowały się Mimy w stronę Cueva del Palmarito, odkrywając niespodziewanie po drodze Finca Raul Reyes. Jest to miejsce idealne na popołudniowy chillout. Można się tu napić soku z owoców, drinka z rumem lub zapalić cygaro. Niestety, właściciel, witający się z każdym gościem, mimo odpowiedniego zaplecza, nie zaproponuje nikomu noclegu. Nie dostał pozwolenia od rządu. W każdym razie miejsce ma spory potencjał.

Jaskinia Palmarito była już warta te 2 CUC pobieranych za wejście. Wewnątrz znajdowało się jezioro, do którego można było wskoczyć i popływać. Bardzo odświeżające doświadczenie w tropikalnym klimacie.

Suszarnia i magazyn na tytoń
Pola uprawne wśród los mogotes
Gdzie nie spojrzysz, tam los mogotes
Mim obok suszarni tytoniu
Dolina Viñales

Poranny spacer rozradował Mimów i w dobrych humorach napełnione arbuzem i bułkami z omletem poszły na autobus Viazul do Hawany. Okazuje się, że nawet ten drogi transport przeznaczony właściwie tylko dla turystów, nie jest pewny na Kubie. Czemu? Bo nasz Viazul rozkraczył się gdzieś w drodze do Vinales i trzeba było na niego czekać ponad dwie godziny.

To był trzeci i ostatni raz, gdy Mimy kupily bilet na taki autobus. Najpierw pomyślały, że z Viñales do stolicy dotrą jak lokalni, ale zmieniły zdanie. Nie miałyby czasu delektować się z rana przechadzką po dolinie. Musiałyby wcześnie zacząć podróż, zwłaszcza, że był to początek weekendu i na dodatek Wigilia Bożego Narodzenia.
Copyright 2014-2020 by mal_chiste. All rights reserved.