poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Przedłużający się pożar w Argentynie

Południe Argentyny od lutego trawi potężny, największy w historii rejestrów pożar.

W ogniu znalazł się, niestety, piękny Park Narodowy Los Alerces, miejsce, w którym spędziliśmy Sylwestra.

Władze Argentyny podejrzewają, że pożar zapoczątkowali intencjonalnie właściciele terenów, na których znajdował się chroniony prawem las endemiczny. 

W Parku Narodowym Los Alerces rosną głównie drzewa iglaste, zwane po hiszpańsku alerces. To właśnie od tych drzew park wziął swą nazwę. Park Los Alerces słynie z najdłużej żyjących drzew na świecie, niektóre mają nawet 3 tys. lat. 

  Źródło: http://www.nbcnews.com/news/world/forest-fire-destroys-argentine-wildlife-n331551

sobota, 4 kwietnia 2015

Villarica nadal nie śpi. Pomarańczowy alert w Chile

Villarica nadal pobudzony. Wyrzuca z siebie kłęby dymu. Specjaliści uważają, że jezioro lawy znajduje się już bardzo blisko krateru i prawdopodobieństwo kolejnej erupcji jest bardzo duże.

Volcán Villarrica
Źródło: http://www.bbc.co.uk/mundo/ultimas_noticias/2015/03/150318_ulnot_chile_volcan_villarrica_actividad_ng

Somos mochileros y vamos al norte! (Jesteśmy mochileros i jedziemy na północ!)

SLOWNICZEK
una mochila - plecak;
un mochilero - podróżnik z plecakiem, najczęściej przemieszczający się autostopem

Na końcu świata stwierdziliśmy, że czas zawrócić i udać się na północ. Postanowiliśmy się trzymać drogi Ruta 3, zwaną Ruta Fin del Mundo i jechać wzdłuż wybrzeża Atlantyku.

Zatrzymaliśmy się w Parku Narodowym Monte Leon, który znajduje się około trzydziestu kilometrów na południe od Piedra Buena. Aby dostać się do parku, trzeba zjechać z trojki i jechać jakieś dwadzieścia kilometrów szutrówką aż do wybrzeża, gdyż tam usytuowane są wszystkie atrakcje przygotowane dla odwiedzających oraz kemping. W parku nie ma żadnych opłat.

środa, 1 kwietnia 2015

Tam, gdzie Andy zakrecają. MiMy na końcu świata

W dniu świętego Walentego roku Pańskiego 2015, Mimy przeprawiły się przez Cieśninę Magellana i wylądowały na Ziemi Ognistej (Tierra del Fuego) zwanej dalej końcem świata...

Jak już zostało wspomniane, wyspa zawdzięcza swe cieplno - świetlane miano ogniskom palonym przez lud autochtoniczny w takich ilościach, że aż Hiszpanie musieli ten fakt oddać w jej nazwie. W rzeczywistości na Ziemi Ognistej nie jest ani ciepło, a światło może i jest długo, ale tylko w lecie, zaś cień ognisk pozostał chyba tylko w asado rozpalanych z miłością przez Argentyńczyków.

Wyspa powitała Mimów w Porvenir deszczem (bo Mimy z Punta Arenas przemieściły się do tegoż miejsca promem). A że Mimy popełniły błąd i nie łapały stopa będąc jeszcze na promie, wszystkie samochody zdążyły uciec, zanim Mimy odzyskały bagaże z przechowalni. W końcu jednak udało im się dotrzeć do granicy (trzeba wiedzieć, że Tierra del Fuego jest zarówno chilijska, jak i argentyńska) i tam, już w Argentynie, pogoda była wyraźnie Mimom bardziej sprzyjająca.

Celem następnym, osiągniętym przez Mimy, była Ushuaia, uważana za najbardziej wysunięte na południe miasto świata. Po prawdzie istnieje jeszcze niejakie Puerto Williams w Chile, umiejscowione tuż-tuż Przylądka Horn, ale mówi się, że Chilijczycy pozazdrościli Argentyńczykom powyższego miana i stąd Puerto Williams w ogóle istnieje, jako miasto. Poza tym jest nieporównywalnie mniejsze od Ushuaii. Właściwie, to wielkość Ushuaii zaskoczyła trochę Mimów: spodziewali się jakiejś zabitej dechami dziury na końcu świata, co najwyżej trochę turystycznej. A tu prężnie rozwijające się miasto, do którego emigrują Argentyńczycy z innych regionów, bo w Ushuaii nie dość, że praca jest, to jeszcze dobrze się zarabia. Ushuaia to najdroższe miasto w Argentynie! W każdym razie, według Mimów, całkiem ładne i warte odwiedzenia... Hmm... Pogoda mogłaby być jednak trochę lepsza...

Ushuaia
Copyright 2014-2020 by mal_chiste. All rights reserved.