poniedziałek, 19 grudnia 2016

Rzeka

Z Cuzco ruszyliśmy na północ, w doliny, przystając co jakiś czas na krótko. Z Pucalpy udało nam się dostać na barkę płynącą do Iquitos, jedynego dużego miasta, do którego nie prowadzi droga lądowa. 

Rzeczna droga wydłużyła się z czterech do sześciu dni. Płynęliśmy w porze suchej i kapitan musiał być szczególnie ostrożny sterując barką. I te sześć dni to były dla nas prawdziwe wakacje! Nie musieliśmy się o nic martwić... Zapewniono nam proste jedzenie, my zapewniliśmy sobie lekturę. I tak wpatrzeni w rzekę, ruch w nadrzecznych wioskach i zaangażowani w interakcje ze współpasażerami zapomnieliśmy, co to czas:)

Jeśli ktoś by się nas zapytał, z czym kojarzą nam się dźwięki amazońskiej rzeki, to odpowiemy, że... z piskiem pięciuset kurczaków! Tak, tak, kurczaki w ogromnej liczbie były naszymi najbliższymi sąsiadami przez trzy dni spływu i ich pipipi towarzyszyło nam od rana do wieczora, kiedy szły spać.

A my, niczym burżuje, ulokowani zostaliśmy w jednej z nielicznych kajut na barce. Nie mieliśmy hamaków, żeby spać z resztą pasażerów na dole łodzi. A z kolei na dole nie było już miejsca na hamaki, kiedy przybyliśmy na pokład. Podróżujący, którzy dotarli jeszcze później niż my i mieli własne posłanie, rozlokowali się na górnym pokładzie barki, przy nas i przy kurczakach. Dopiero po kilku dniach żeglugi, kiedy to kolejni ludzie docierali do swoich wiosek i wychodzili na brzeg, na hamakowym dolnym pokładzie pojawiło się nieco przestrzeni.

Wbrew pozorom warunki sanitarne na barce nie były aż tak bardzo złe. Wprawdzie kibelek i prysznic to było jedno małe pomieszczenie, ale było w miarę czysto. Obsługa widocznie o to dbała. Oczywiście myliśmy się brunatną wodą z rzeki:)

Rzeka Ukajali wiodąca do Iquitos


Port w Pucalpa

Pucalpa





Dolny pokład. Pod koniec podróży zrobiło się tam luźno

Sąsiedzi

A poniżej zdjęcia są z Belen, dzielnicy miasta Iquitos. Smutne oblicze rzeki. Bieda. Śmieci i brud. Nasz smutek.

Belen w porze deszczowej zalewane zostaje przez rzekę. Stąd zabudowa baraków mieszkalnych (trudno to nazwać domami) na palach. Ludzie przemieszczają się wtedy po dzielnicy łódkami. Kiedy my tam byliśmy, rzeka nie była tak wszechobecna. Odsłoniła biedę totalną.





Copyright 2014-2020 by mal_chiste. All rights reserved.