poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Migawki z Chiapas

Mimy, jak zwykle bez większego planu, szwendały się po Chiapas.

Popatrzyły na krokodyle w Wąwozie Sumidero...

Jaszczur z Kanionu Sumidero
J.w.
...wypluskały się w wodospadach mniejszych...

Cascadas Roberto Barrios
Mim w Roberto Barrios

... i w większych (chociaż właściwie na te większe tylko popatrzyły i zasnęły wsłuchując się w spadającej wody szum:)

El Chiflon
Cascada El Chiflon
Było pięknie, przyjemnie, ale wszystkie te miejsca wydawały Mimom się nieco oklepane.

No, może nie każdy turysta, nawet taki budżetowy, zdecydowałby się na nocleg ot tak na boisku, po środku wsi Roberto Barrios... Na szczęście noc była bezksiężycowa i Mimy jakoś przeżyły brak krzaków, które mogły być substytutem toalety. Brak tej ostatniej nie był najgorszy. Jeszcze przed świtem do wsi zaczął się zjeżdżać transport publiczny w postaci prywatnych busów i każdy jeden obwieszczał swoją gotowość do przyjęcia pasażerów jeżdżąc wokoło i trąbiąc na całego! Nikt w Roberto Barrios nie potrzebuje budzika, pomyślały nieszczęśliwe Mimy, które swój nastawiły na jakieś trzy godziny po wschodzie słońca. Nieszczęśliwie w Roberto Barrios nie dało się spać blisko rzeki, sołtys orzekł, że zdarzały się kradzieże i nie chce mieć kłopotów, ani nie chce też, żeby Mimy miały ewentualne złe wspomnienia. No cóż... Za to Mimy wspominają dobrze dwie noce spędzone przy ogromnym wodospadzie El Chiflon:)

Natomiast odkrywanie Selvy Lacandona okazało się miłym urozmaiceniem i skokiem w bok z uczęszczanego "szlaku gringo". Oczywiście i tam nie brakowało turystów, ale było ich małooo!

Laguna Miramar
Mim i beznosy, skacowany przewodnik po Lagunie Miramar
Nasz przewodnik

Mimy oczarowała dzika Laguna Miramar, nad którą na dwa dni postawiły swój namiot i po której zafundowały sobie wycieczkę łodzią z lokalnym przewodnikiem. Przewodnik nie miał nosa i wyglądał dziwnie; za to miał wielkiego kaca. O tym kacu próbował zapomnieć łowiąc ryby w czasie, gdy Mimy radośnie pluskały się w błękitnej wodzie pomiędzy cudnymi mini wysepkami.

Ów przewodnik przynajmniej umiał czytać i pisać, w przeciwieństwie do opiekunów miramarowego kampingu, oni -  ni w ząb. Gdy przybyliśmy na miejsce ze świstkiem potwierdzającym uiszczenie opłaty za spanie i wycieczkę (płaciło się w Centro de Visitantes w miejscowości Emiliano Zapata, jakieś dwie godziny drogi od laguny) ani ojciec, ani jego nastoletni syn nie potrafili go odszyfrować. Niestety, stan edukacji w Chiapas pozostawia wiele do życzenia.

Laguna Miramar
Mim zaraz wpadnie do Laguny Miramar

W ogóle bycie chiapateco z obszarów wiejskich to jakby odmienny stan umysłu. Ci ludzie są zupełnie odklejeni od świata. Dla nich istnieje tylko Chiapas, są dumni z tego, że się tutaj urodzili i że tu mieszkają. A że Chiapas jest częścią Meksyku, to już sprawa drugorzędna. Przeciętnemu mieszkańcowi tego regionu zupełnie brak świadomości politycznej, nie wspominając o jakiejkolwiek wiedzy ogólnej o swoim kraju i o świecie. Mimy spotkały ludzi, którzy nie wiedzieli, gdzie znajduje się Europa. Może właśnie przez ten lokalny patriotyzm i, nazwijmy to po imieniu, ignorancję, ruch zapatystów zyskał tu takie uznanie.

Podczas tej kilkugodzinnej podroży, kierowca zatrzymywał się pięć razy by naprawić łyse koło.

Mimy jednak dalekie są od oceniania powstania zapatystów. Mieli oni swoje racje, a ruchem kierowały jednostki świadome, ludzie inteligentni, którym zależało na poprawie warunków życia ludności lokalnej. Niestety, koszt był wysoki. Zginęło wielu ludzi. Obecnie zapatyści nie są zbyt aktywni, lecz nadal, aby bezpiecznie dotrzeć do niektórych odizolowanych wiosek, podobno lepiej pytać ich o pozwolenie. Jadąc do Selvy Lacandona Mimy mijały zadbane tereny kontrolowane przez zapatystów tzw. caracoles. Co ciekawe, prorządowe wioski są o wiele brudniejsze i sprawiały wrażenie bardziej chaotycznych.


Rzeźnia ¨Mój Jezus¨ w Las Margaritas, gdzie wzięliśmy transport do Laguny Miramar
Tablice w wioskach zapatystów piętnujące po imieniu wrogów społeczności,
którzy dali się mieszkańcom we znaki. Na czele aktualny prezydent Meksyku.

Na obszarze Selvy Lacandona Mimom podobało się również pośród lacandones - Indian z Naha i Metzabok, o których ciut więcej w następnym wpisie. W głąb selvy niestety się nie udały, bo można się tam dostać jedynie samolotema, a to zbyt kosztowne jest:)
Copyright 2014-2020 by mal_chiste. All rights reserved.