Do Argentyny wjechaliśmy przez przejście Cardenal Antonio Samore. Zaraz za granicą zobaczyliśmy połacie martwego lasu, który przestał istnieć z powodu erupcji wulkanu Chaiten w 2003 roku (wg relacji naszego kierowcy). Podobno chmura pyłu dotarła aż do Buenos Aires. Opad tegoż był tak ogromny, że wszystko co zielone stało się krajobrazem martwoty. Wszędzie dookoła sterczące konary i zalegający pył. Niesamowite wrażenie. Trochę, jak krajobraz księżycowy ze skamieniałymi roślinami lub jak szary las podczas bezśnieżnej zimy. Brrr... My jednak byliśmy w środku lata i po jakiejś chwili wjechaliśmy do pięknej, górzystej i zielonej Argentyny.
Tutaj dowiedzieliśmy się, że w rezerwatach i parkach narodowych istnieją darmowe kempingi, najczęściej o spartańskich warunkach, ale w miejscach oficjalnie wyznaczonych. Uff... co za ulga... W Chile wszędzie trzeba płacić i to nie mało... oczywiście, jeżeli się sypia w miejscach oficjalnie wyznaczonych;-)
W drodze na Bal Sylwestrowy - okolice Trevelin |
Po kilku dniach stopowania przez zielone i skaliste góry oraz rozległy, dech zapierający, step patagoński, dotarliśmy na noc sylwestrową do Parku Narodowego Los Alerces, miedzy Esquel i Trevelin. Trafiliśmy na darmowy kemping nad jeziorem wśród gór. Nie było tam dużo ludzi, a wieczór był względnie ciepły i przyjemny. Powitaliśmy Nowy Rok winkiem, serem, oliwkami i ciastem czekoladowym.
Dnia następnego czekała nas niespodzianka. Po pierwsze, o poranku nastąpiła poprawa pogody - bezchmurne niebo i błogie ciepło. To, czego zawsze szukamy. Po drugie, mogliśmy zobaczyć, jak Argentyńczycy obchodzą Nowy Rok. To był pierwszy dzień ich wakacji. Całymi rodzinami zjeżdżali na kemping i pobliskie plaże i wszędzie robili asado, czyli piekli mięcho na ognisku. Zatem za każdym krzaczkiem było ognisko i czasem po kilka zwierzaków ponabijanych w całości na wbite w ziemie drągi. Zapach grilla roznosił się na kilkaset metrów dookoła jeziora. Widzieliśmy przede wszystkim cordero patagonico (barany patagońskie - podobno mięso smakuje inaczej niż znana nam baranina, a to z powodu trawy, która rośnie na stepach), podobno asado de cordero to tradycja noworoczna Argentyńczyków, ale były też świnki i kawałki innych zwierząt... bardzo się na tym nie znamy, ale widzieliśmy, że jakaś różnorodność panowała. Może to zobrazować wypowiedź jednego z naszych kierowców, że w "Argentynie je się wszystko, co chodzi":-) Zatem Nowy Rok w ojczyźnie tanga to grill, zakrapiany oczywiście, w familijnym gronie.
Tutaj Mimy spędziły Sylwestra |
Według prognozy pogody początek stycznia miał być bezdeszczowy i ciepły. Przed nami stanął dylemat, czy wracać do Chile i przejechać słynną Carretera Austral (ruta 7), czy kontynuować, również słynną Ruta 40, jadąc na południe stroną argentyńską. Wiedzieliśmy tylko, że mamy około dwóch tygodni, bo potem czekał nas wolontariat kolo El Bolson (Argentyna)...