Jadąc z wybrzeża Morza Karaibskiego do Vailladolid, położonego w głębi Półwyspu Jukatan, zetknęliśmy się z sympatyczną parą Meksykanów. Nasz sposób podróżowania po tym rejonie sprzyjał takim spotkaniom. Poruszaliśmy się jak to my, autostopem.
|
Izamal |
Hacer raid, tak to się mówi w Meksyku, jest w znacznym stopniu formą zaoszczędzenia pieniędzy. Podróż za jeden uśmiech ma również inną, niebagatelną zaletę - spotyka się ludzi. Zazwyczaj miłych ludzi, bo niemili się nie zatrzymują. Na Jukatanie autostop jest prosty i nigdy nie czeka się długo.
Zatem jadąc z Tulum do Vailladolid podrzuciła nas para Yucatecos (mieszkańcy Jukatanu). Pogawędziliśmy trochę, po czym dziewczyna rzuciła: "Wiecie, w Izamal mam dom rodzinny. Stary jest i pusty, jednak to, co niezbędne w nim jest. Nikogo tam nie ma, ale możecie tam zostać ile chcecie. Moja mama da wam klucze. A Izamal jest taki ładny! Pojedźcie tam koniecznie!" Ucieszyliśmy się: do Izamal tak, czy siak chcieliśmy się wybrać w drodze powrotnej do Meridy. Propozycja bardzo nam się podobała. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Pożegnaliśmy się z nimi, po czym odjechali, zostawiając nas w centrum uroczego Vailladolid.
To miasteczko jest jednym z wielu meksykańskich Pueblos Magicos. Są to miejsca wyróżnione przez rząd meksykański z racji swojej atrakcyjności i malowniczości, które mają przyciągać turystów swoim nie zawsze konwencjonalnym bogactwem kulturowym (w szerokim tego słowa znaczeniu - ludzie, zwyczaje, tradycje, folklor itd). W przypadku Vailladolid jest to kolorowa, kolonialna zabudowa.
|
Mim w cenote |
|
Cenote Ochman, Vailladolid |
Miejscowość leży całkiem blisko jednego z "cudów świata" - Chichen Itza (słynne majańskie ruiny, które ominęliśmy wielkim łukiem, słysząc o dzikich tłumach zwiedzających i komercjalizacji miejsca, poza tym cena za wstęp wydała nam się mocno wygórowana). Valladolid jest również punktem wypadowym do znajdujących się w okolicy licznych
cenotes.
My odwiedziliśmy Cenote Oxman, która jest bardzo ładna, niedroga, bo odwiedzana głównie przez Meksykanów. Byliśmy tam rano i przez niemal dwie godziny mieliśmy ją tylko dla siebie. Odkryliśmy tam przednią dla nas rozrywkę. Mianowicie rzucaliśmy się do wody z zawieszonej nad jej taflą rozhuśtanej liny tak, jak to zwykł był czynić Tarzan. Dużo radości:)
Ze względu na swoje położenie Valladolid jest dość turystyczne, aczkolwiek bardzo to nie przeszkadza. Spodobała nam się trochę senna atmosfera miasteczka.
|
Izamal |
|
Izamal |
|
Izamal |
|
Piramidy w środku Izamal |
Jakiś tydzień później uruchomiliśmy nasz autostopowy kontakt i na dwa dni zamieszkaliśmy w Izamal. To także Pueblo Magico. Bardzo małe, urokliwe miasteczko z kolonialną zabudową w żółtym i białym kolorze oraz piramidami majańskimi w centrum - co nie jest znowu jakąś oryginalnością na półwyspie Jukatan. Ale Izamal był ważnym ośrodkiem religijnym cywilizacji Majów w epoce prekolumbijskiej. Znajdowało się tam sanktuarium boga
Itzamnaaj - stwórcy nieba i ziemi, który był z tych przychylnych ludziom bóstw. Stad popularność miejsca. Odwiedzany jest przez licznych pielgrzymów. Nic więc dziwnego, że izamalska piramida Kinich Kakmó ze swoją podstawą 200 x 200 metrów jest jedną z większych, jakie można znaleźć w Meksyku.
W centrum Izamal znajduje się
el mercado - targ, gdzie można zjeść pyszne lokalne jedzenie i trochę się posocjalizować. Mieszkańcy są, jak to Yucatecos, bardzo otwarci, mili i pomocni. Tutaj mówią ci: "Dzień dobry!" ot tak, bez powodu. Delektowaliśmy się małomiasteczkowym klimatem. Wypiliśmy piwo o zachodzie słońca na szczycie piramidy. Zwiedziliśmy klasztor franciszkanów, oczywiście zbudowany na gruzach majańskiej świątyni, gdzie w 1993 roku Jan Paweł II koronował lokalną "Maryję". Nuestra Señora de Izamal uchroniła wielokroć lokalną ludność przed zarazą, za co została mianowana patronką Jukatanu. W muzeum przyświątynnym można zobaczyć m.in. całkiem pokaźną kolekcję jej sukni.
|
Klasztor Franciszkanów w Izamal |
|
Izamal |
|
Kinich Kakmo w Izamal |
Do Meridy dojechaliśmy autostopem z lokalną nauczycielką, od której dowiedzieliśmy się, że życie tutejszych nastolatków różowe nie jest. Nie mają motywacji, chęci i perspektyw, a przede wszystkim konstruktywnego przykładu. Nierzadko są ofiarami przemocy w rodzinie, zwykle są to nadużycia seksualne. Z drugiej strony Jukatan sprawia wrażenie najspokojniejszego miejsca na świecie... z przesympatycznymi, lekko naiwnymi ludźmi. Taki kontrast. Nie ma niewinnych...
A do Meridy wróciliśmy, bo obiecaliśmy Irvingowi i Elisce, która w międzyczasie wróciła ze Słowacji, że zjemy z nimi wspólną kolację, zakrapianą winem. Dodatkowo zostawiliśmy trochę nadbagażu w ich domu, a Eliska została obarczona misją sprowadzenia europejskiej karimaty, która miała nam uprzyjemnić życie w namiocie. Karimaty w Meksyku są praktycznie niedostępne. Jak już ktoś śpi w namiocie, to bezpośrednio na ziemi (częściej na plażowym piasku) albo na dmuchanym łożu.