Świat Majów zamieszkują elfy. Nazywają je Aluxes (czyt. Alusies). Sięgają ludziom do kolan i przypominają dzieci. I to właśnie te ostatnie widują je najczęściej. Zwykle Aluxes są niewidzialne, ale jak mają ochotę się z człowiekiem skontaktować albo go przestraszyć, to się mu pokazują. Ich domeną jest natura. Siedzą miedzy drzewami, za krzakiem, pod skałą, w jaskini i oczywiście okupują cenotes. I jak tego typu istoty na całym świecie, lubią popsocić.
Źródło: Internet |
Aluxes są powoływane do życia przez samych Majów. Występują zazwyczaj na terenach wiejskich, gdzie chłopi potrzebują je do pomocy w gospodarstwie. Najpierw tworzy się figurkę Aluxa. Może być z drewna lub gliny, nie jest to istotne. Następnie szaman odprawia prywatną ceremonię, podczas której przyszły właściciel upuszcza na figurkę dziewięć kropli swojej własnej krwi. Potem ukrywa się ją w jakimś bezpiecznym miejscu, a chłop ma pożytek z powstałej tak istoty przez następne siedem lat. Oczywiście jeśli o elfa dba. Jeśli nie, to po upływie tego okresu może stracić nad nim kontrolę, a wtedy biada mu... Rozgniewany Alux zrobi wszystko, by uprzykrzyć życie byłemu właścicielowi i jego rodzinie. Ma nadprzyrodzone moce i jest zdolny do wszystkiego. Sprowadzi niedostatek, nieszczęście, chorobę, a nawet śmierć na dom. Nic dziwnego, że większość Yucatecos czuje przed tym mitologicznym stworem respekt.
Bo wiara w Aluxes jest bardzo żywa na Jukatanie. Widać to na wsiach, gdzie nierzadko, obok chałupy chłopa, stoi dom dużo mniejszy, poświęcony właśnie im. Kiedy coś tu komuś zginie, to wiadomo, że nie zgubił, tylko elfy zabrały. Gdy ktoś zabłądzi w lesie, to dlatego, że one go zwiodły. Ten, co nagle zachorował, zapewne im podpadł. Nawet, gdy rozmawia się z osobami, które są miastowe, wykształcone i wydają się myśleć racjonalnie, ma się wrażenie, że nie wykluczają istnienia Aluxes. Bo jak wytłumaczyć, że... i tu zazwyczaj następuje opowieść. Każdy zna jakąś historię. Niektóre mrożą krew w żyłach, szczególnie te o porwaniach. Nie wiedzieć dlaczego Aluxes lubią porywać przedstawicieli rodu Adama, zwłaszcza tych niedorosłych. Nieszczęśnicy często odnajdują się po paru dniach w niezbyt dobrej kondycji i pamiętają tylko fakt, że miały do czynienia z niewielkimi istotami przypominającymi dzieci. Czasami porwani nigdy nie wracają...
Aluxes są bardzo obrażalskie. I bywają niebezpieczne, jeśli bez pozwolenia wkracza się w ich domenę. Wierzy się, że zawalenie się sceny przed występem Eltona Johna na terenie Chichen Itza w 2010 roku to ich sprawka. Dwa lata wcześniej odbył się tam koncert Placido Domingo i nic się nie stało. A to dlatego, że występ był poprzedzony ceremonią szamańską skierowaną właśnie do Aluxes, natomiast koncert Eltona Johna - już nie. Kiedy budowano estakadę łączącą lotnisko w Cancun z turystycznymi ośrodkami majańskiej riwiery, coś ewidentnie szło nie tak. Niedokończona konstrukcja zawalała się kilkukrotnie i to zawsze w nocy. Lokalni od razu rozpoznali w tym dzieło Aluxes. Dopiero po ingerencji szamana, wybudowaniu malej piramidy i ofiarowaniu jej elfom, inwestycję można było dokończyć. Takich historii słyszy się na Jukatanie setki, a te przytoczone, są porostu najbardziej znane. Pisze się o tu nich w gazetach, pokazuje w telewizji.
A na koniec, warto dodać, że nie ma twardych dowodów na to, że Aluxes istniały w mitologii Majów w epoce prekolumbijskiej. Możliwe, że wiarę w elfy ludność lokalna przejęła od brytyjskich piratów, którzy w XVI wieku zapuszczali się w rejon Karaibów.